Edward Borkowski (74 l.) z Tuchów (woj. śląskie) był emerytowanym funkcjonariuszem służby więziennej. W zeszłym roku wygrał walkę z nowotworem i teraz mógł cieszyć się życiem seniora.
- Edek chciał żyć jak nigdy dotąd - wspomina jego żona Krystyna (68 l.), która nigdy nie zapomni dnia, kiedy dowiedziała się o śmierci męża.
Przyjechali do Białych Błot pod Bydgoszczą (woj. kujawsko-pomorskie), bo tu podobno są piękne grzyby. Edward całe dnie spędzał w lesie, ale podczas ostatniego wypadu ślad po nim zaginął. Nie dzwonił, nie odbierał telefonów. Policja natychmiast zarządziła poszukiwania. Znaleziono go w końcu - martwego... Po kilku godzinach schwytano mordercę. Wojciech L. (43 l.) przyznał się do winy. - Ja rozpaliłem w lesie ognisko, a on mnie zaczął pouczać, że tego się w lesie nie robi. Wkurzyłem się i go zabiłem - zeznał.
- Nie wiem, czy jest jakaś kara dla tego potwora za to, co zrobił - mówi zrozpaczona żona.
Sąd w Bydgoszczy aresztował Wojciecha L. Grozi mu dożywocie.