Według sąsiadów Henryk S. od dwóch tygodni był w ciągu alkoholowym. Wszczynał awantury, a żona próbowała mu schodzić z drogi. Do minionego wtorku 10 kwietnia jej się to udawało.
Tego dnia po godz. 16 z domu milionera dobiegł huk wystrzału. Chwilę później mężczyzna z dubeltówką w ręku wyszedł na podwórko. Wtedy doskoczył do niego szwagier i w szarpaninie zabrał mu broń.
Henryk S. wrócił do domu, gdzie miał jeszcze sztucer. Znowu rozległ się strzał.
- Policjanci wezwani na miejsce znaleźli w środku dwa ciała. Z naszych ustaleń wynika, że Henryk S. zabił swoją żonę, a następnie popełnił samobójstwo, strzelając do siebie - mówi Agnieszka Strzeniecka, rzecznik policji w Myśliborzu.
- Od dawna dziwiliśmy się, że taki człowiek może mieć pozwolenie na broń. On był nieobliczalny, nie powinien mieć do niej dostępu. Przez niego wszyscy tu żyliśmy w strachu - mówią sąsiedzi.