Znali się od lat, mieszkali w tej samej wsi Mosty na Pomorzu. Dlaczego więc Marek M. (30 l.) miałby bać się zaprosić Adriana K. i jego kolegów na imprezę? Niestety, podczas zabawy przekonał się, że popełnił błąd. Zapłacił za to życiem.
>>> WARSZAWA: Stłukli kolegę taboretem
Siedzieli w pokoju, rozmawiali o starych czasach, gdy nagle gospodarz domu niechcący potrącił butelkę z wódką. Adrian K. patrzył, jak jego drogocenny trunek rozlewa się po stole, a jego oczy nabiegły wściekłością. Nagle zerwał się z miejsca, powalając kilkoma ciosami Marka na podłogę. Tłukł, kopał, a na koniec rozbił gospodarzowi głowę taboretem. Dopiero gdy ofiara przestała się ruszać, furiat się uspokoił. Potem bandyta poprosił kolegów o pomoc w pozbyciu się ciała i zatarciu śladów zbrodni. Wrzucili konającego mężczyznę na tył samochodu i wywieźli go do lasu. Tam wyrzucili jego zwłoki i podpalili.
Adrian K. został skazany za zabójstwo na 13 lat więzienia. Trzej koledzy, którzy mu pomagali, dostali wyroki od 2 do 6 lat więzienia. To oni pogrążyli zabójcę, choć ten nie przyznawał się do winy.