Piotra L. prześladował pech w bandyckim rzemiośle. Wpadał w ręce policji, a po tym jak za długi porwali go mafiozi z Łodzi, uciekł do Niemiec. Kilka lat pracował tam jako śmieciarz. Niedawno wrócił.
Przezcytaj koniecznie: Najgroźniejszy gangster Warszawy w rękach policji
Kiedy tylko Piotr L. pojawił się ponownie w Ostródzie, Adam J. zażądał zwrotu miliona złotych, które zainwestował u kolegi w mafijne interesy. Oszukany bandyta stracił w końcu cierpliwość i odwiedził dłużnika w mieszkaniu przy ulicy Jagiellońskiej w Ostródzie.
- Oddawaj pieniądze, bo marnie skończysz - krzyczał od progu Adam J. Obaj bandyci chwycili się za bary. Młodszy Adam J. złapał młotek. Potężnymi ciosami powalił starzejącego się bandytę na ziemię. Z roztrzaskanej głowy Piotra L. tryskała krew.
Patrz też: Świadkowie koronni sypią gangsterów i policjantów
Morderca sądził, że zabił dłużnika. Ale stary oprych tylko udawał martwego. Kiedy został sam, ostatkiem sił wyczołgał się na balkon i prosił o ratunek. Piotr L. w śpiączce trafił do szpitala w Olsztynie. Po dwóch dniach na chwilę odzyskał przytomność. Na łożu śmierci w swoich ostatnich słowach zdążył wskazać swojego mordercę.