Grzegorz (†18 l.), syn pani Elżbiety, tańczył w zespole Pieśni i Tańca im. Kaniorowej. Jego kolega Paweł Żydek (†18 l.) miał smykałkę do gotowania i chciał zostać mistrzem kuchni. Ich plany i marzenia runęły jednak bezpowrotnie w kwietniową noc 2009 roku.
Chłopcy jechali na rowerach do sklepu w Motyczu pod Lublinem. Niestety, tą samą drogą przejeżdżał też Grzegorz W. Choć trasę pokonywał setki razy i doskonale wiedział o grząskim poboczu z ogromną prędkością zdecydował się na wyprzedzanie jadącego przed nim terenowego suzuki. Wpadł w poślizg i uderzył w rowerzystów. Nie mieli szan na przeżycie. Sąd Rejonowy w Lublinie skazał Grzegorza W. (43 l.) na 2 lata więzienia w zawieszeniu na 3 lata, grzywnę i zapłatę po 5 tys. zł rodzinom ofiar. Proces trwał długo, bo mężczyzna ani myślał przyznać się winy. Na siłę szukał winnych gdzie indziej. - Kierowca terenówki dziwnie się zachowywał, musiałem go wyprzedzić - zeznawał. Sąd jednak nie dał się nabrać.
- Nie powinien wyprzedzać i jechał zbyt szybko - uzasadniał wyrok skazujący sędzia Tomasz Posłuszny. Grzegorz W. chciał uniewinnienia.
- Twarze tych chłopców będę pamiętać do końca życia - mówił Grzegorz W., ale zaraz szybko dodał: - Nie czuję się winny tej tragedii. Słowa "przepraszam" nie potrafił z siebie wydusić.
Zrozpaczonym matkom nic już nie zwróci ich ukochanych synów. - Na starość chciałam powierzyć mu swój los - mówi Elżbieta Jakubczak, a po jej policzkach płyną łzy.
- Świetnie gotował. Miałabym z niego pociechę - wspomina Zofia Żydek, matka Pawła. Obie twierdzą, że śmierci dziecka nie da się wybaczyć. - Żeby chociaż żałował, czy przeprosił - mówią kobiety. Niestety, na skruchę ze strony Grzegorza W. nie mogą liczyć.