- Są powody do uchylenia immunitetów posłom PO - stwierdza prezydent. Minister sprawiedliwości przypomina natychmiast nieskuteczną próbę odebrania immunitetu Waldy Dzikowskiemu, dziś poznańskiej jedynce Platformy.
Ni z gruszki, ni z pietruszki Aleksander Kwaśniewski wypomina Donaldowi Tuskowi, a szczególnie Konstantemu Miodowiczowi, tzw. sprawę Jaruckiej, która wyeliminowała z wyścigu prezydenckiego w 2005 roku Włodzimierza Cimoszewicza.
Marek Borowski (LiD) - z braku lepszego argumentu - wytyka prezydentowi bezsens walki o mechanizm z Joaniny na szczycie Unii. Zbigniew Ziobro oświadcza - wbrew wyrokowi sądu - że nie przeprosi za słowa, iż SLD jest moralnie odpowiedzialny za śmierć Barbary Blidy.
Ale przebija ich wszystkich nieoceniony Kazimierz Marcinkiewicz, znów w głównej roli. Robiąc oko do Platformy, udaje zdziwionego, że właśnie wyborcy odkryli tajemnicę, iż porzuca PiS. A przecież on, Kazimierz, zrobił wszystko, by sprawa teraz nie ujrzała światła dziennego.
Na szczęście dla nas wybory już w niedzielę. Wyrok Polaków ostudzi rozpalone żądzą władzy głowy. Ale niesmak pozostanie.