- Połamane zebra, uszkodzone płuca, rozbita głowa, wewnętrzny krwotok – wylicza obrażenia denata Mirosław Orłowski, prokurator rejonowy w Chojnicach (woj. pomorskie). Te obrażenia świadczą o sile i bezwzględności sprawców. Bili tak, żeby ofiara cierpiała. Czy chcieli zabić? Nawet jeśli nie, to musieli się liczyć z tym, że Zbigniew Ch. Nie przeżyje takiego łomotu.
Doszło do niego na terenie dawnego komisu samochodowego przy ul. Człuchowskiej w Chojnicach. Zbigniew pił tam piwo z znajomymi, wśród których była jego dawna partnerka. W pewnym momencie na imprezie pojawili się Ireneusz K., który smalił cholewki do kobiety, oraz Artur P. Od początku zachowywali się agresywnie w stosunku do 41-latka. Zarzucali mu, że źle traktował dawna miłość. Nie poprzestali na wyzwiskach. - Bili go drewnianym kijem po całym ciele, kopali, a także uderzali ceramicznymi kafelkami w głowę. Tym działaniem spowodowali u mężczyzny obrażenia, które doprowadziły do zgonu - mówi prokurator Orłowski.
Sprawcy zostawili ofiarę nieprzytomną i uciekli. Policja złapała ich w dwa dni później. Obaj usłyszeli zarzut zabójstwa. Początkowo zatrzymano też kobietę, która była powodem konfliktu, ale po złożeniu wyjaśnień zwolniono ją do domu. Zabójcom grozi dożywocie.