Doradcy i asystenci "nie brali udziału w komisji konkursowej" i "nie mieli wpływu na jej prace" - to koronny argument wiceministra Ciska. Kto zasiadał zatem w komisji, która przyznała 1,4 mln zł Fundacji Rozwoju Myśli Obywatelskiej (FRMO)? Tego MSZ nie chce ujawnić.
"Przejrzyste" prace tajnej komisji
Komisja konkursowa MSZ rozdziela ponad 50 milionów zł. Minister Sikorski podkreślał w Sejmie z dumą, jak "jawne i przejrzyste" są konkursy ministerstwa. "Wszystko widać" - mówił. Niestety, widać niewiele.
Oprócz powiązań koleżeńskich i rodzinnych, które opisaliśmy w przypadku FRMO, nie widać też, kto decyduje o podziale pieniędzy z budżetu państwa.
Zapytaliśmy MSZ, kto opiniował pozytywnie wnioski FRMO. Minister Cisek odpowiedział, że cała komisja. 44 osoby. "Urzędnicy MSZ i osoby spoza rządu". Dopytaliśmy o skład komisji. Odpowiedź? MSZ ujawnił tylko trzy nazwiska. Pozostałych ujawnić nie chce "ze względu na ustawę o ochronie danych osobowych".
"Tylko" 800 tysięcy zł
Czy konkurs MSZ przebiegał prawidłowo? Pozostaje wierzyć na słowo wiceministrowi Ciskowi. Tylko jak wierzyć na słowo komuś, kto w "jawny i przejrzysty" sposób mijał się z prawdą, twierdząc, że żona jego asystenta nie reprezentowała fundacji, której MSZ przyznało niemal półtora miliona? Są na to dokumenty, a prezes fundacji twierdzi nawet, że o powiązaniach osoby z nim pracującej dowiedział się z... ministerstwa?
Wiceminister Cisek tłumaczy też, że FRMO "otrzyma dofinansowanie na 2, a nie na 3 projekty. Będzie to zatem kwota 827 tys. zł, a nie 1,4 mln zł". Nie jest to do końca prawda.
Jak rezygnowano z pół miliona
Komisja nadzorowana przez ministra przyznała FRMO 1,4 mln zł. Fundacja nie otrzyma całej kwoty, ale nie dlatego, że kogoś ruszyło sumienie. Nie dlatego, że minister Cisek uznał, że powiązania FRMO z asystentami i doradcami w MSZ są zbyt bliskie. Fundacja zrezygnowała, gdyż z przyjęcia potężnej dotacji, choć jest to dla nich ogromna kwota, wycofali się Polacy mieszkający na Ukrainie. Powód? Ich zdaniem zdecydowanie zbyt dużo pozostawało w rękach samej fundacji powiązanej z doradcą i asystentem z MSZ. Choć projekt miał wspierać właśnie Polaków na Wschodzie.
"Od FRMO mieliśmy otrzymać niewielkie kwoty, za które nie dało się zrobić zbyt wiele nawet na Ukrainie" - mówi jeden z niedoszłych uczestników projektu z Ukrainy. "Tłumaczyli to przyznaniem niższej dotacji. Mieliśmy jednak wgląd w projekt i te pół miliona złotych wystarczyłoby na prowadzenie go. Szkoda".
FRMO nadal prowadzi projekty za 827 tys. zł za pieniądze przyznane jej przez MSZ.