A ja mam w nosie te obchody. Przez arogancję Merkel. Bo tak je organizuje, by poniżyć tych, którzy się do upadku muru i komuny najbardziej przyczynili - denerwował się szwagier.
Wkurza mnie pani kanclerz i jej pycha. Jej przekonanie, że oni w Niemczech czegoś wielkiego dokonali, bo mur dzielący Berlin i dwa kraje niemieckie zwalili. A nie byłoby to możliwe, gdyby nie dziewięcioletnia walka naszej Solidarności z sowieckim reżimem, zakończona w czerwcu '89 obaleniem komuny. Nie byłoby bez aksamitnej praskiej rewolucji. A kiedy już żelazna szczęka olbrzyma ze wschodu była skruszona, wtedy dopiero Niemcy podnieśli głowy. I zwalili mur. Praktyczni i ekonomiczni ponieśli przy tym najmniejsze straty. Ale o tym już dziś nie pamiętają Niemiaszki i ich Angie...