- Nie mogę się pogodzić ze śmiercią mamy - rozpacza Anna Bobak (43 l.), córka zmarłej. Dodaje, że mama na nic się nie leczyła. Była zdrowa jak ryba. W sobotę raźno wybrała się do kościoła. Wieczór był ciepły, nie było mgły ani deszczu. Domownicy zamknęli za babcią drzwi, a po chwili usłyszeli potężny huk. - Wybiegłam z córką na zewnątrz. Mama leżała na poboczu, uderzył w nią samochód - opowiada pani Anna. Przyniosła koc, okryła ranną, bo było jej zimno. Pierwsi pomocy udzielili kobiecie ratownicy TOPR, a potem tlen podali miejscowi strażacy.
Niestety, w szpitalu Janina Brzezińska zmarła. Miała wielonarządowe obrażenia. W wypadku została ranna jeszcze jedna kobieta. Na szczęście jej życiu nic nie zagraża. Okazało się, że samochód, który wjechał w kobiety, prowadził młody chłopak, dopiero niedawno zrobił prawo jazdy. Jest synem policjanta z Zakopanego. W Murzasichlu mieszkańcy opowiadają, że Marcin T. jeździł po wsi z dużą prędkością.
- Miał tatę w policji, więc czuł się bezkarnie - mówią górale. Kazimierz Pietruch, rzecznik prasowy policji w Zakopanem, zapewnia, że śledztwo jest prowadzone bezstronnie. - Powołaliśmy biegłego, który przeprowadził badania. Zwróciliśmy się też z wnioskiem do prokuratury o wyłączenie zakopiańskiej policji ze sprawy ze względu na to, że ojciec osoby uczestniczącej w zdarzeniu jest pracownikiem komendy powiatowej - mówi.
Jak doszło do wypadku? Babcia Janina stała na chodniku i szykowała się do przejścia przez ulicę. Wtedy musiało w nią wjechać auto. - Na jezdni nie było śladów hamowania - opowiada zięć ofiary, który ma nadzieję, że sprawca poniesie surowe konsekwencje.