Państwo Lisowie zarzekają się, że wycięli tylko kilka krzaczków, które przeszkadzały im w gospodarowaniu na własnym. - To były małe krzaczki i tylko kilka ich wycięliśmy - przekonuje Jerzy Lis, pokazując, że sięgały mu co najwyżej do pasa.
- O nielegalnej wycince poinformował nas jeden z gospodarzy. Zebrany materiał uzasadnił wniosek, że to była masowa wycinka dużych krzewów o prawdopodobnym wieku powyżej 10 lat. A to już jest zagrożone wysoką grzywną. Twarde prawo, ale prawo - uzasadnia wójt gminy Szczytno Sławomir Wojciechowski.
Zdesperowani Lisowie poprosili o interwencję poseł Lidię Staroń (55 l.) z Olsztyna. Posłanka złożyła już wniosek do samorządowego kolegium odwoławczego o zbadanie sprawy. - Nie można niszczyć ludzi pod pozorem ukarania za wycinkę krzewów - mówi zbulwersowana poseł. - Cała sprawa opiera się na donosie jednej osoby. Początkowo państwu Lisom próbowano wmówić także wycinkę drzew, których tam nie było - dodaje parlamentarzystka.
- Z nerwów żyjemy jak na jakiejś bombie, a bombę to chyba pod ten urząd trzeba podłożyć - Jerzy Lis z bezsilnej rozpaczy wygraża pięścią w powietrzu. - Dom musielibyśmy sprzedać, żeby taką wielką grzywnę zapłacić.
- My tu prowadzimy przyjazny ludziom urząd. Sprawy załatwiamy szybko i skutecznie. Niech się ukarani odwołują od decyzji. Mają takie prawo - wójt krótko kwituje sprawę. - A że grzywna wysoka? Jak się bez zezwolenia wycina, to takie są grzywny.