- Nigdy się nie pogodzę z tym, że nie mam już syna - wyznaje załamana matka.
Pogrzeb w Krakowie
Na dzisiaj zaplanowano w Świdwinie oficjalne uroczystości pożegnalne 20 lotników, którzy zginęli w katastrofie samolotu CASA. Otylia Haładus nie miała sił, by wziąć w nich udział. Pojechał jedynie jej mąż.
Swojego Jarka pożegna w połowie tygodnia w Krakowie. Pani Otylia chciała początkowo, by syna pochowano w rodzinnym Myszkowie. Ostatecznie jednak smutna uroczystość odbędzie się właśnie w stolicy Małopolski. To właśnie z Krakowem był bowiem przez ostatnie 19 lat związany Jarosław Haładus.
- Mają chować ich w trzech - tłumaczy ze smutkiem pani Otylia. - Czwarty członek załogi ma mieć pogrzeb pod Lublinem, skąd pochodził - dodaje i zamyślona spogląda na wiszący w przedpokoju kalendarz ze zdjęciem CASY. Takiej, jaką latał jej syn...
Zostały tylko modele
Pani Otylia przyznaje, że latanie było pasją życia jej syna. - Już jako dziecko marzył o tym, by szybować w przestworzach. Robił to w myślach, trzymając w dłoni własnoręcznie sklejone modele samolotów. Teraz one mi po nim zostały - pełnymi łez oczami matka zerka do zniesionego ze strychu pudła z kilkoma modelami.
Jarosław był pierwszym lotnikiem w rodzinie. Jego matka chciała, by skończył politechnikę i został budowlańcem. Razem z mężem przekonywała Jarka, by zrezygnował z latania. Jakby przeczuwała coś złego. On jednak nie chciał słuchać rodziców. W tajemnicy przed nimi wycofał papiery z Politechniki Częstochowskiej i złożył je do Wojskowej Akademii Technicznej w Warszawie. Przyznał się rodzicom dopiero wtedy, gdy został przyjęty.
Usłyszała w radiu
- Cieszyłam się, jak widziałam go szczęśliwego, jak przeżywał każdy lot. Zupełnie jak dziecko -Ęuśmiecha się smutno pani Otylia.
O wypadku pod Mirosławcem usłyszała w radiu. Natychmiast dopadły ją złe przeczucia. Z kalendarza podarowanego przez syna na trzy dni przed śmiercią wzięła numer telefonu do bazy w Krakowie. Gdy usłyszała głos po drugiej stronie, zamarła...
- Ten kalendarz stał się posłańcem strasznej nowiny - wzdycha
Krystyna Morawiec (57 l.), ciotka lotnika. - Jaki to był dobry, wrażliwy człowiek - kręci głową z niedowierzaniem kobieta.
Teraz stara się podnosić na duchu swoją siostrę. Nie jest to łatwe. Pani Otylia wie, że syn już nigdy nie stanie uśmiechnięty w progu, nie weźmie akordeonu i nie zagra swoich ulubionych melodii...
Najlepszy specJalista
Major Jarosław Haładus był technikiem pokładowym. Służył w 13. Eskadrze Lotnictwa Transportowego w Krakowie. Był uważany za jednego z najlepszych w Polsce specjalistów od rozwiązań konstrukcyjnych samolotów. Zostawił żonę i 16-letnią córkę Kingę.