W trzeciej klasie szkoły średniej postanowiłem, że będę nauczycielem. Niektórzy koledzy śmiali się, zwłaszcza że mieliśmy bardzo wymagającą geograficzkę. I może zabrzmi to patetycznie, ale naprawdę kierowała mną chęć przekazywania wiedzy i oczywiście chęć poznawania świata. To była pasja jeszcze z dzieciństwa.
Pamiętam, jak bardzo mnie interesowało, dlaczego ludzie na Suwalszczyźnie mówią inaczej niż ja. Albo... Do dziś pamiętam, że dawno temu, gdy byłem dzieckiem, zastanawiałem się, dlaczego dwóm psom ze wsi na Mazurach za miskę służy niemiecki hełm.
Moje marzenie spełniło się. Skończyłem geografię na Uniwersytecie Warszawskim i zostałem nauczycielem. Jednak rzeczywistość okazała się bardziej okrutna. Jedna szkoła, druga, 36 godzin lekcyjnych w tygodniu.
Żeby utrzymać rodzinę, musiałem dorabiać. Czegóż to ja nie robiłem?! Z kolegami, lekarzem oraz inżynierem pożarnictwa, utworzyliśmy brygadę. Malowanie, kładzenie tapet, podłóg... Dziś Jurek jest znanym ginekologiem, Jedruś wkrótce będzie emerytem, a ja pracuję w telewizji.
Mój pierwszy kontakt z telewizją miał miejsce właśnie dzięki takiej pracy. W latach 80. myłem okna przy Woronicza. Spotkałem tam wielu ludzi, którzy, prawie to niemożliwe, ale są tam do dziś. Jak widać, mam wiele talentów. Pracowałem np. przy badaniach rynkowych. To były początki kapitalizmu, dla amerykańskiej firmy robiłem testy nowych produktów, napojów czy słodyczy. Konsumenci próbowali je, a ja notowałem ich uwagi: za cierpkie, za słodkie...
Ale w pewnym momencie doszedłem do takiego punktu, że po 14 latach pracy w szkole musiałem z niej zrezygnować. Nie dało się dłużej godzić tych wszystkich obowiązków. Ale nigdy nie żałowałem, że zostałem nauczycielem. Wielu moich uczniów, mimo że nie przez wszystkich byłem lubiany, bo podobno byłem stresotwórczy... to mimo to wielu z nich, dziś pracujących w różnych firmach, wciąż utrzymuje ze mną kontakt.