Tragedia w Daliowej na Podkarpaciu wydarzyła się w sobotę. Kiedy wybuchł pożar, Barbara P. wyszła na chwilę. Usłyszała jednak, jak dzieci wołają o pomoc. Ruszyła im na ratunek. Wyciągnęła je z zajętego płomieniami domu. Potem mimo bijącego żaru wróciła do środka po dokumenty i pieniądze. Dzieci widziały mamę znikającą w ogniu. Czekały...
- Poczułam smród. Wybiegłam z domu - opowiada sąsiadka Iwona Guzik (32 l.), która wraz ze swoim ojcem próbowała gasić pożar. Kiedy wyszła na jezdnię, zobaczyła dzieci Barbary P. stojące w pobliżu płonącego budynku. - Zaprowadziłam je do mojej mamy, by tam były bezpieczne. Potem wróciłam walczyć z ogniem - opisuje pani Iwona.
Zobacz: Dzieci z Daliowej straciły mamę w pożarze. Zobacz, jak im pomóc!
Barbara P. zginęła w pożarze. Czwórką wnuków zajęli się ich dziadkowie, Anastazja (57 l.) i Józef (70 l.) Marczakowie. To oni powiedzieli wczoraj dzieciom o śmierci mamy. - Tłumaczyliśmy, że nie udało sie jej uratować w szpitalu, że będzie na nich patrzyła z nieba - mówi babcia. Sierotom potrzebna jest pomoc. Nie mają nawet na czym spać.