Znali się od ponad 30 lat. Łączyła ich gorąca przyjaźń, a przede wszystkim zamiłowanie do myślistwa. Prężnie działali w kole łowieckim Oświata, a na polowania zawsze chodzili razem. Byli nierozłączni.
Feralnego dnia także razem szykowali fetę w domku łowieckim administrowanym przez koło. Nazajutrz miało tu zjechać wielu oficjeli, więc przyjaciele starannie sprzątali pomieszczenia, znosili drewno na ognisko, łopatami równali teren wokół domku. A przy okazji raczyli się czymś mocniejszym i dyskutowali o swojej pasji.
- Różnili się poglądami w kwestii odstrzału dzikich zwierząt. Zenek myślistwo traktował jak rytuał, a Sławek polował, bo lubił strzelać. I pewnie o to im poszło - domyśla się ich znajomy.
Skoczyli do siebie uzbrojeni w szpadle. Po chwili potężne uderzenie w głowę powaliło Zenona, a kolejne ciosy go zabiły. Wtedy Sławomir się opamiętał. W panice wskoczył do auta i próbował uciec, ale 600 metrów dalej się rozbił. Śledczym do zabójstwa się nie przyznał. Grozi mu dożywocie.
POLECAMY:
Mazowieckie. Tragedia na drodze, mężczyźni zginęli jadąc na ryby