- Dziewiątego stycznia rano o 9:40 mieszkańcy ulicy Przygodnej 21 wezwali strażników miejskich, by ci usunęli dzika który wszedł do ogródka. Zaznaczyli że chcą by dzika odłowić i przetransportować do lasu. Po krótkim czasie na miejscu pojawił się, myśliwy Ryszard Czeraszkiewicz. Który wyciągnął broń i po prostu dokonał egzekucji na dziku. Strzelił do zwierzęcia, które zaczęło obficie krwawić.
W międzyczasie przez ogród przechodził kot domowy. Pan myśliwy odpiął ze smyczy dwa swoje psy, szkolone do mordowania zwierząt. Kot nie miał szans, psy dopadły go i zaczęły szarpać i dusić. Pan Ryszard niespiesznie odwołał psy i zostawił krwawiącego kota.
Strasznie poranionemu kotu pomocy udzielili zwykli ludzie, zabrali go do weterynarza, wydając własne pieniądze próbowali uratować zwierzę.
Nie udało się, kot umarł po kilku dniach - czytamy na stronie Leśnego Patrolu LPM.
W komentarzach mieszkańcy Szczecina wskazują, że nieprawidłowości w działaniu myśliwego są znane urzędnikom, a jednak umowy z nim są przedłużane. Sprawą zajęła się organizacja zwalczająca przestępstwa myśliwych.
Dzięki pracy ludzi z organizacji już niejednego myśliwego udało się postawić przed sądem. Jak się okazuje w tym środowisku większość nastawiona jest na mordowanie wszystkiego, co żywe...
Zobacz: Szczecinek: Bydlak zamroził psa