- Wynajęliśmy zakład pogrzebowy, żeby wszystkim się zajął. Zapłaciliśmy 900 zł za wykopanie grobu, 130 zł za wykupienie miejsca - opowiada pan Adrian Siurda (18 l.), syn zmarłego. W dniu pogrzebu mężczyzna przeżył szok. Okazało się, że nekropolia znajduje się w miejscu, w którym kiedyś było dzikie wysypisko śmieci.
- W grobie ojca leżała sterta odpadów: butelki, rękawiczki, zużyte pampersy. Nawet piachu nie było, żeby przysypać trumnę. Nie zgodziliśmy się na to, by zwłoki taty spoczęły wśród śmieci - opowiada rozżalony syn. Zakład pogrzebowy zamówił koparkę, a ta po dwóch godzinach przyjechała z piachem. Dopiero wtedy pochowano mężczyznę.
Adrian Siurda ma żal zarówno do zakładu pogrzebowego, jak i administratora cmentarza. Zamierza też złożyć doniesienie do prokuratury.
Cmentarzem od 2003 roku administruje Spółka SANIKO. Janusz Trąbski, prezes zarządu, zapewnia, że nie wiedział o tym, by dodatkowy teren wydzielony na groby był kiedyś wysypiskiem śmieci. Obiecuje, że firma przeprowadzi rekultywację na cmentarzu, a do tego czasu teren ten zostanie wyłączony z pochówków.
Rodzina zmarłego zamierza przenieść zwłoki w inne, wybetonowane miejsce. To jednak kosztuje ok. 8 tysięcy. - Przepraszam bardzo rodzinę zmarłego - dodaje prezes SANIKO. Tylko, czy na to nie jest już przypadkiem za późno.
Zobacz: Syn Beaty Szydło, Tymoteusz, rozdaje Ciało Chrystusa