"Super Express": - Dotarło do ciebie, że już wkrótce nałożysz biało-czerwoną koszulkę?
Sebastian Boenisch: - Na pewno z każdym dniem coraz bardziej będę miał świadomość tego. Na razie nie mam czasu na rozmyślanie, bo jadę właśnie do klubu, żeby tę informację przekazać mojemu menedżerowi i trenerowi Schaafowi. Głupio byłoby, gdyby się dowiedzieli o tym z gazet. Bardzo szanuję trenera, wiele mu zawdzięczam.
- Trener nie będzie na ciebie krzywo patrzył dlatego, że wybrałeś polską reprezentację?
- Nie sądzę. Wiem, że trener Smuda załatwił sprawę profesjonalnie, rozmawiał zarówno z trenerem, jak i dyrektorem Allofsem. Wierzę, że jeśli będę mocno obciążony w klubie i Werder poprosi polskiego selekcjonera o zwolnienie mnie z mniej ważnego meczu reprezentacji, to nie będzie problemu.
- Łukasz Podolski powiedział nam tuż przed podjęciem przez ciebie decyzji, że nie wierzy, żeby klub rzucał ci kłody pod nogi.
- No to jeszcze bardzie mnie upewnia, że zrobiłem dobrze. Zarówno trener Schaaf, jak i dyrektor Allofs wiedzą, że Werder zawsze stawiałem i będę stawiał na pierwszym miejscu. A oni dbają o dobro klubu.
- Jak trener Smuda przekonał cię do gry dla Polski?
- Przedstawił mi plan budowy nowej i silnej reprezentacji Polski. Wierzę, że jest w stanie tego dokonać. Poza tym chciałbym zagrać w EURO 2012, w kraju, gdzie się urodziłem ja i moi rodzice.
- Rozmawiałeś ze Smudą i Wałdochem po niemiecku. To ułatwiło ci podjęcie decyzji na tak?
- Nie, znajomość języka przez obu panów nie miała znaczenia. W futbolu obowiązuje jeden wspólny język. W Werderze nie wszyscy piłkarze mówią po niemiecku, ale na boisku dogadujemy się bez problemów.
- Twój tata mówił mi, że chce poprawić swój polski, bo dziennikarze z Polski wydzwaniają do niego, a on nie chciałby źle wypadać w wywiadach. Może pouczysz się razem z nim?
- Jeśli tata będzie się uczył, to ja też na tym skorzystam. Miał pan możliwość przekonać się, że rozumiem wszystko po polsku, gorzej jest tylko z mówieniem. W domu rozmawiamy po śląsku. I chyba zacznę od takiego mówienia na zgrupowaniu kadry, może stopniowo złapię polski akcent. Ale na pewno nikt ze mnie już nie zrobi polskiego poety (śmiech).
- A jak z polskim paszportem? Złożyłeś już wszystkie dokumenty potrzebne do jego wyrobienia?
- Tak. Przekazałem także zdjęcia i wniosek. Może otrzymam paszport już jutro.
- Naprawdę??
- Przecież mówiłem ostatnio, że wydanie paszportu będzie zależało od tego, jak pracuje polski konsulat (śmiech). Wygląda na to, że nieźle. A na poważnie, to zarówno Polski Związek Piłkarski, jak i Konsulat Generalny Polski w Hamburgu bardzo pomagają w jego szybkim wyrobieniu.
- Powiedz nam coś o sobie. Podobno lubisz słuchać polskiej wokalistki Reni Jusis. Co jeszcze lubisz z Polski?
- Jedzenie (śmiech), szczególnie kluski, modrą kapustę i roladę, chociaż... to bardziej śląskie potrawy. Gdy jestem na obiedzie u rodziców, to zawsze zamawiam to danie. A w Polsce najbardziej podobają mi się Krynica Górska i Szczyrk, w którym spędzaliśmy zazwyczaj święta Bożego Narodzenia. Lubię jeszcze dobre filmy, ale amerykańskie. Dorobiłem się już karty VIP-a w moim kinie w Bremie.
- Chodzisz do niego sam czy z dziewczyną?
- Teraz sam, bo jestem wolny.
Syn dotrzyma słowa
- zapewnia Piotr Boenisch. - Będą różne naciski na Sebastiana, aby jednak wybrał Niemcy, ale syn dał już słowo trenerowi Smudzie i musi go dotrzymać. To oznacza, że zagra dla Polski - dodaje ojciec piłkarza.