Natychmiast podbiegłam do niego, chciałam ratować mojego synka... Ale wtedy buchnął jeszcze większy ogień, wybuch odrzucił mnie, a płomienie poparzyły mi twarz, a ja nic nie mogłam zrobić. Resztką sił zdołałam tylko złapać młodszego synka Wiktorka (9 miesięcy) i wyskoczyłam przez okno. Panicznie bałam się skoku, ale nie miałam wyjścia - relacjonuje kobieta.
Cud sprawił, że młodszy z ukochanych synków pani Iwony także przeżył upadek z pierwszego piętra. - Wiktorek żyje... - ciągle szepcze zrozpaczona matka. - W szpitalu w Szczecinie przeszedł konieczne zabiegi i mam nadzieję, że wróci do zdrowia - uśmiecha się przez łzy młoda matka. - Teraz marzę tylko o jednym: żeby móc przytulić się do Wiktorka. Najmocniej jak potrafię!