Piotr M. wczoraj rano wytrzeźwiał wreszcie i był przesłuchiwany w prokuraturze. Przyznał się do winy. Zeznał, że alkohol kupił w sklepie mieszczącym się tuż obok pętli tramwajowej, na której miał przerwy w pracy. Pierwszy raz był tam przed godziną 10, kiedy to kupował cztery butelki smakowej wódki o pojemności 0,2 litra oraz cztery puszki piwa.
- Wódkę otworzyłem od razu - mówił podczas przesłuchania. - Piłem na pętli, potem ruszyłem w trasę. Dotarłem do następnej pętli i znów się napiłem.
Około godziny 12 znowu pojawił się w tym samym sklepie monopolowym. Tym razem kupił jedną dwusetkę wódki. Mając przed oczami perspektywę jej wypicia... wsiadł do tramwaju i ruszył nim, zabierając pasażerów. Godzinę później zabił dwie kobiety, a jedną poważnie zranił. Jak zeznał, do chwili wypadku wypił około pół litra wódki. - Piłem, bo mam problemy rodzinne - tłumaczył się śledczym. Jak ustaliliśmy, niedawno rozstał się z żoną. Piotr M. stwierdził, że samego wypadku nie pamięta. Przypominał sobie jedynie, że zatrzymał się na wcześniejszym przystanku na ulicy Piotrkowskiej.
Zobacz: Motorniczy prowadził tramwaj i pił wódkę! To przez niego zginęły dwie kobiety!
Później nie kontrolował już sytuacji. Na skrzyżowanie ulic Piotrkowskiej i Radwańskiej wjechał na czerwonym świetle. Ocknął się dopiero wtedy, gdy ktoś zaciągnął hamulec bezpieczeństwa.
- Żałuję tego, co się stało ze względu na osoby, które zginęły, ich rodziny i osoby ranne - powiedział. Prokurator postawił mu zarzut spowodowania wypadku pod wpływem alkoholu. Grozi mu za to do 12 lat więzienia. Na proces będzie czekał w areszcie.