Pierwsi polscy spadochroniarze ruszą na pomoc walczącej Warszawie. Samodzielną Brygadę Spadochronową stworzył awansowany dwa tygodnie temu do stopnia gen. brygady Stanisław Franciszek Sosabowski (52 l.) - wielce zasłużony oficer Wojska Polskiego.
Znajdujący się od kapitulacji na zachodzie pułkownik Sosabowski - we wrześniu 1939 roku dowódca 21. Warszawskiego Pułku Piechoty "Dzieci Warszawy", dowódca sił polskich w bitwie pod Mławą, ma przed sobą wielkie zadanie. Chce aktywnie włączyć się we wzmocnienie Armii Krajowej w stolicy.
Gdy Polska stała się Generalnym Gubernatorstwem, a nasza armia została rozbita, Sosabowski wstąpił do konspiracji i otrzymał zadanie przebicia się do Francji. Dostał rozkaz utworzenia tam polskiej jednostki, jednak pod koniec 1940 r. wraz ze swoimi żołnierzami Sosabowski został ewakuowany do Wielkiej Brytanii.
W brytyjskim Largo House płk Sosabowski utworzył ośrodek szkoleniowy, w którym prowadzone są ćwiczenia i szkolenia. Skoki spadochronowe odbywają się na lotnisku w Ringway.
Widząc sukcesy polskich żołnierzy, naczelny wódz i premier RP na uchodźstwie gen. broni Władysław Sikorski (63 l.) zatwierdził oficjalną nazwę jednostki - Pierwsza Brygada Spadochronowa - i pozostawił do swojej dyspozycji.
Za zgodą brytyjskiego dowództwa Sosabowski został dowódcą brygady w kilkudziesięciotysięcznym korpusie spadochronowym. Trzy tysiące polskich skoczków to wielka siła. Świetnie wyszkoleni spadochroniarze, wyposażeni w najnowocześniejszy sprzęt i broń są wielką nadzieją dla powstańczej Warszawy. Z naszych ustaleń wynika, że generał Sosabowski doskonale wie o tym, że Armia Krajowa liczy na jego ludzi. Prawdopodobnie już rozgrzewane są silniki brytyjskich samolotów, które przetransportują spadochroniarzy nad Warszawę.
Przypominamy, że syn generała - porucznik dr Stanisław Janusz Sosabowski (27 l.), jest bohaterskim żołnierzem AK. Dziś oswobodził 50 Żydów więzionych przez Waffen-SS w magazynach przy ulicy Stawki.
Nasi lotnicy nie opuszczą rodaków w potrzebie. Bardzo liczymy na ich pomoc. Niecierpliwie czekamy na zrzuty broni i amunicji
Dzisiaj zaczyna się sezon lotów nad Warszawą o kryptonimie "Odwet". Do operacji zrzutów nad Polską wyznaczono wszystkie załogi. To 1586 Eskadra 301. Dywizjonu polskich lotników oraz pięć załóg 148. Squadronu RAF. Piloci zmierzający do nas jeszcze nie mają pojęcia o tym, że Powstanie w Warszawie wybuchło.
Z radością przyjmiemy ich pomoc, mimo że dziś nasze plany pokrzyżowali hitlerowcy. Na skutek niedotarcia na czas meldunków do oddziałów AK nie udało nam się zdobyć lotniska Okęcie. Póki co musimy więc zadowolić się zrzutami broni i amunicji z powietrza. To dopiero początek walk. Jeszcze wszysko przed nami. Jeśli w najbliższych dniach przejmiemy kontrolę nad Okęciem, z Brindisi będą mogły docierać do nas regularne transporty.
Z nieba wspierać nas będą także polscy lotnicy, którzy teraz przebywają we Włoszech. Stacjonujący tam piloci robią ponoć wszystko, aby sprostać naszym oczekiwaniom i nieść pomoc swoim rodakom. W tym celu właśnie dzisiaj personel latający eskadry poszerzono o nowych, młodych pilotów. Wkrótce skierują oni nad Warszawę nowiutkie czterosilnikowe halifaxy wypełnione bronią i amunicją. Z naszych informacji wynika, że polscy lotnicy zgłaszają się do lotów na ochotnika. Kiedy jutro dotrze do nich wiadomość o wybuchu Powstania w Warszawie, ich entuzjazm do niesienia nam pomocy z pewnością jeszcze wzrośnie.
Tylko w ubiegłym roku Dywizjon 301 ponad sześćdziesiąt razy wykonywał zadania nad Polską. Przeszło 714 godzin bez przerwy krążył nad naszym krajem. Z samolotów jednostki zrzucono ponad 42 tony ładunku i 105 obładowanych spadochroniarzy. Akcja ich nieocenionej pomocy nadal trwa.