"Słowik" opuścił więzienie wczoraj rano. Nie chciał rozmawiać z dziennikarzami. Pewnym krokiem wsiadł do taksówki i odjechał. Pierwsze kroki skierował do oddalonego o kilka kilometrów biurowca. Tam naradzał się ze swoim prawnikiem, a potem pojechał do syna. Po kilku godzinach jego adwokat zapowiedział, że Andrzej Z. nie będzie domagał się milionowego odszkodowania od państwa.
O pieniądze "Słowik" może być jednak spokojny. Według Jerzego Jachowicza, dziennikarza śledczego i znawcy problematyki mafii pruszkowskiej, na działalności przestępczej Andrzej Z. dorobił się ogromnych pieniędzy. - W gotówce może to być 10-15 mln zł. Do tego dochodzą dwie restauracje w centrum Warszawy - mówi nam Jerzy Jachowicz. Jego zdaniem "Słowik" zarabiał pieniądze również, siedząc w celi. - Mógł poprzez członków mafii pruszkowskiej, którzy wyszli na wolność, inwestować wcześniej zgromadzone pieniądze. A teraz może zwrócić się o procent z zysków - dodaje Jachowicz.
"Słowik" wielki biznes zaczął robić na początku lat 90. Zaczynał od wymuszeń, haraczy, napadów na tiry. Do tego doszło sprowadzanie wielkich transportów kokainy z Ameryki Południowej. Jak informuje tygodnik "Wprost", latał do Kolumbii, żeby załatwiać dostawy narkotyków. Przy pierwszym z transportów był kimś w rodzaju zakładnika, który pozostawał w Kolumbii do czasu, aż statek z towarem dotrze do Polski.
"Słowik" wyszedł na wolność po 13 latach. Odbywał karę za kierowanie gangiem pruszkowskim, a potem za wymuszenia rozbójnicze i napad rabunkowy. W ubiegłą środę sąd uniewinnił Andrzeja Z. od zarzutów nakłaniania do zabójstwa byłego szefa policji gen. Marka Papały (39 l.). - Słabość polskiego wymiaru sprawiedliwości w przypadku odzyskania majątku Andrzeja Z. pozwoli mu zapewne na całkiem niezły finansowy start. Zapewne wejdzie w jakąś działalność gospodarczą. Pytanie, czy będzie to robił w ramach prawa, czy poza prawem... - mówi Adam Rapacki (54 l.), były wiceminister spraw wewnętrznych i były dyrektor biura do walki z przestępczością zorganizowaną w Komendzie Głównej Policji.