"Super Express": - Są przecieki, że USA porzucą pomysł budowy tarczy antyrakietowej w Polsce i Czechach. Co to oznacza dla naszego kraju?
Wojciech Łuczak: - Nic. Ponieważ ten system miał służyć do osłony wschodniego wybrzeża USA przed pociskami strategicznymi, które nam nie zagrażają. To lobbyści zrobili z niego coś, co miałoby nas osłaniać.
- Czyli powinienem był zapytać: co to oznacza dla wschodniego wybrzeża Stanów?
- Odpowiedziałbym tak samo: nic. Można je ochronić systemem mobilnym albo za pomocą rakiet Standard rozmieszczonych na okrętach. A pan popełnił większy błąd.
- Jaki?
- Powiedział pan: tarcza. Jest to pojęcie propagandowe, wymyślone przez ekipę republikanów. W istocie jest to system przeciwrakietowy bazowania naziemnego. Instalacja w Polsce i Czechach, która - jestem przekonany - nie powstanie, miała być zaledwie jednym z ponad 30 jego elementów. Inne to np. lasery na boeingach 747 albo już działające wspomniane rakiety Standard. W ramach naziemnego systemu istnieją dwie bazy - na Alasce i w Kalifornii -w Polsce i w Czechach miała powstać trzecia.
- Dlaczego Amerykanie z niej zrezygnują?
- Choćby dlatego, że rakiety, które miały być rozmieszczone w Polsce, nie istnieją, a ich skonstruowanie wymagałoby ogromnych nakładów. Poza tym administracji Obamy są potrzebne dobre stosunki z Rosją, a ta oprotestowała lokalizację w Polsce. W najbliższym czasie Amerykanie mają dwa cele odnośnie Rosji: podpisanie porozumienia o redukcji pocisków strategicznych oraz otworzenie nowego kanału zaopatrywania dla wojsk w Afganistanie - Rosja już zgodziła się na cztery i pół tys. lotów nad jej terytorium. Strategiczne interesy USA wymagają współpracy z Rosją, a nie - jak niektórzy w Polsce zakładali - konfrontacji.
Wojciech Łuczak
Ekspert ds. wojska z miesięcznika "Raport"