Lepiej kondycyjnie wytrzymał tę batalię lider światowego rankingu i to on mógł cieszyć się z pierwszego w karierze awansu do finału turnieju w Melbourne. "Rafa" wygrał 6:7 (4:7), 6:4, 7:6 (7:2), 6:7 (1:7), 6:4. To było niesamowite widowisko, obaj o każdy punkt bili się jak o życie. "Rafa" dobiegał do niewiarygodnych uderzeń. Verdasco też był wspaniały, zagrał aż 95 zwycięskich piłek (Nadal 52), zaserwował też 20 asów (Nadal 12). Nie wystarczyło mu to jednak do zwycięstwa. W ostatnim gemie popełnił bowiem dwa podwójne błędy serwisowe. Obronił co prawda dwie piłki meczowe, ale przy trzeciej zawiodła go koncentracja (podwójny błąd serwisowy) i musiał pożegnać się z turniejem.
Po ostatnim punkcie Nadal padł na kort - ze szczęścia i zmęczenia. W niedzielę okaże się, czy mecz z rodakiem nie kosztował go zbyt wiele sił. W finale czeka na niego Roger Federer (28 l.), który w półfinale grał tylko 3 sety, niespełna 2 godziny.