Ci, którzy znali kloszarda Irka, zwanego Dżimim Radyjko (od włączonego radyjka na ramieniu, z którym przemierzał miasto), są w szoku. Nikt nie przypuszczał, że to najbogatszy polski kloszard! Kiedyś pan Irek pracował w wodociągach. Zachorował i trafił na ulicę. Pomieszkiwał w schronisku dla bezdomnych i był tzw. peweksem. - Zbierał wszystko, co mogło się przydać, czyli szmaty, puszki itd. - opowiada Piotr Kluska (56 l.), kolega "Dżimiego".
Kilka dni temu pan Irek zapadł w śpiączkę cukrzycową i umarł. Okazało, że nie był taki biedny, na jakiego wyglądał. W kieszeniach miał poupychane pieniądze - 25 000 zł i złote łańcuszki, pierścionki i sygnety za 10 000!
- Irek chwalił się, że ma dużo pieniędzy, ale nikt mu nie wierzył. No i nie kłamał - dodaje pan Piotr.
- Nikt się nie spodziewał, że zostawił taką fortunę - mówi Roman Oczoś (57 l.), kierownik schroniska.
Pieniądze i biżuteria trafiły do sądowego depozytu.
Na pogrzebie Irka była rodzina bogatego kloszarda. Wszystko wskazuje na to, że będzie się starać o przejęcie majątku po "Dżimim".