Dziś wspominamy wybuch II wojny światowej, Westerplatte. Mówiąc o 1 września 1939 r., podobnie zresztą jak o innych przełomowych momentach narodowych dziejów, nie można nie skupić się na pojęciu patriotyzmu. Jednym z jego najważniejszych elementów składowych była bez wątpienia tradycja poszanowania wartości własnej historii, tworzona przez wieki w rodzinach polskich. Przetrwała ona rozbiory, a wzbogacona bolesnymi przeżyciami bohaterskich powstań narodowych, legła u podstaw odbudowy Rzeczpospolitej.
Różne są drogi prowadzące do poznania i zrozumienia historii narodu. Pierwsza i może najważniejsza to świadomość narodowa. Druga, równie ważna - kiedy świadomość przechodzi w wiarę. Trzecia, nie mniej ważna od poprzednich, to cementowanie świadomości i przynależności.
Elementem obejmującym jakby ramionami poznania wszystkie te trzy drogi jest język rodzinny. Język, w którym łączą się przeżyte i zrozumiane doświadczenia na temat spraw codziennego życia, wszelkich wzlotów i upadków, osiągnięć, strat, zwycięstw i porażek. Mówimy często, że strat nie ma, że cena przelanej krwi sama w sobie musi być ceną płaconą za wolność narodu, za jego niepodległość, za jego siłę i za to, że porwał się w obronie najświętszych praw wolnego człowieka. Suwerenność i wolna ojczyzna jest podstawą tej tożsamości.
W wielu polskich rodzinach tą właśnie drogą poszedł pradziad w powstaniu listopadowym, dziadek - emisariusz Rządu Narodowego w 1863 r. i ojciec, czekający odpowiedniego wieku, by uciec z domu do Legionów Józefa Piłsudskiego. Ta postawa świadomego patriotyzmu, a więc utożsamiania się z Ojczyzną, była ważnym elementem w historycznym procesie tworzenia polskich elit. Zdała znakomicie egzamin w czasie próby najcięższej, gdy niemiecka i sowiecka przemoc zagroziła istnieniu narodu.
Dziesiątki tysięcy Polaków zginęło w miejscach kaźni na "nieludzkiej ziemi" i w obozach zagłady stworzonych przez germańskich przywódców opanowanych wizją dominacji nad ludzkością.
W mrocznych latach wojennej okupacji, a później także i sowieckiego zniewolenia Ojczyzny zniszczono polskie ziemiaństwo, upodlono średnią klasę, poddano uciskowi i zdemoralizowano wieś, która nie może podnieść się z tego do dzisiaj.
W nierównej proporcji do stanu posiadania prowadziła walkę o dobre imię Polski i pomoc w przetrwaniu Ojczyźnie żołnierska emigracja niepodległościowa. Po rozwiązaniu Polskich Sił Zbrojnych w 1947 r. powstały na całym świecie, gdzie osiedlali się żołnierze i ich rodziny, ośrodki polskości: parafie, ogniwa Skarbu Narodowego, koła Stowarzyszenia Polskich Kombatantów, szkoły i drużyny harcerskie.
Kraj dawał wyraz swoich aspiracji narodowych i opór przeciw komunizmowi w kolejnych protestach 1956, 1976 i 1980 r., by w końcu, opierając się na wywalczonych przez Solidarność pozycjach, zmusić reżim komunistyczny do kapitulacji.
Pozwoliło to na powrót tych wartości, którym wierne było pokolenie dwudziestolecia Polski niepodległej.
Wchodzą na strony podręczników historii bohaterowie ostatnich zmagań o wolność i niepodległość, od Władysława Andersa, Stanisława Maczka i ich żołnierzy do leśnych oddziałów Armii Krajowej i harcerzy Szarych Szeregów. Nigdy nie dowiemy się jednak o bezimiennych bohaterach, likwidowanych w kaźniach NKWD i gestapo tylko dlatego, że na swojej ojczystej ziemi pozostali wierni Polsce.
Żadnej nagrody dać im za tę służbę nie możemy, ale trzeba przypomnieć ponadczasową ideę ich działań.
Ryszard Kaczorowski
Ostatni prezydent RP na Uchodźstwie, działacz polonijny. Więzień NKWD, żołnierz armii gen. Andersa. Członek Komitetu Budowy Muzeum II Wojny Światowej na Westerplatte. Ma 89 lat