Szefowie zakładu karnego w Iławie (woj. warmińsko-mazurskie) dbają o to, by ich podopieczni byli w dobrej formie fizycznej. Osadzeni chodzą kopać piłkę dwa razy w tygodniu. Do ich dyspozycji jest luksusowy kompleks sportowy na obrzeżach miasta. To jeden z największych orlików w regionie.
W piątek 4 kwietnia grupy więźniów pilnował jedynie wychowawca uzbrojony w... gwizdek i notes. Kiedy kopnięta wysoko piłka przeleciała ponad ogrodzeniem, strażnik kazał Sosnowskiemu pobiec i ją przynieść.
Więzień posłusznie wykonał polecenie. Wydostał się poza siatkę i ochoczym truchtem ruszył po futbolówkę.
Jednak zamiast ją podnieść, minął ją i zaczął biec sprintem.
Zobacz też: Zwiał z więzienia w Iławie, szukając piłki
- Co ty wyprawiasz? Wracaj! - krzyczał zdezorientowany wychowawca. Nie mógł jednak ruszyć w pościg za uciekinierem, bo musiałby zostawić bez nadzoru pozostałych grających w piłkę skazańców. A Sosnowski po chwili zniknął między okolicznymi blokami.
Minęły blisko trzy tygodnie, a bandzior nadal jest na wolności. Skompromitowane władze zakładu karnego w Iławie bagatelizują jednak sprawę.
Samowolne oddalenie
- To nie była ucieczka, ale samowolne oddalenie - tłumaczy kpt. Robert Borkowski, rzecznik zakładu karnego w Iławie. - Więźniowie najczęściej sami wracają - dodaje.
Uciekiniera zawzięcie tropi policja.
- Cały czas prowadzimy poszukiwania. Sąd właśnie zgodził się na upublicznienie wizerunku więźnia - mówi Joanna Kwiatkowska z policji w Iławie.
Polub se.pl na Facebooku