Taka historia! Oto najsłynniejszy złodziej PRL

2013-11-08 17:37

Zdzisław Najmrodzki (†41 l.) został ochrzczony "królem złodziei" i "mistrzem ucieczek". Największy rabuś PRL włamywał się do peweksów i zabierał luksusowe towary. Milicja miała z nim problem, bo za każdym razem, kiedy już udało się go schwytać, uciekał. Nieudolność wymiaru sprawiedliwości obnażył aż 29 razy z rzędu. Na dobre wpadł dopiero w 1983 roku. Za swoje przestępstwa został skazany na 20 lat, ale wyszedł już po jedenastu. Przedwczesną wolność zawdzięcza prezydentowi Lechowi Wałęsie (70 l.), który go ułaskawił.

Najbardziej upodobał sobie polonezy. Jego miłość do samochodów zaczęła się w szkole, w której kształcił się na mechanika. Wyniósł z niej wszystko, co było potrzebne zarówno do naprawiania aut, jak i okradania. Samochody kradł po mistrzowsku. Wystarczyło sprawne odklejenie uszczelki tylnej części szyby, wejście do środka, zwolnienie biegu, potem szybki zapłon i odjazd. W ten sposób jego łupem stało się około 100 polonezów.

Zobacz: Grabarz ukradł windę i pojechał na Mazury

Ale Najmrodzki specjalizował się nie tylko w kradzieży tych aut. Jego konikiem były też nocne wejścia do peweksów na tzw. plakat i rabowanie luksusowych towarów. Metoda polegała na wybiciu szybu i zaklejeniu otworu plakatem, tak by nikt nic nie zauważył.

Po serii spektakularnych kradzieży i włamań działalnością Najmrodzkiego zaczęła się interesować milicja. Kiedy pewnego dnia złodziej mknął kradzionym polonezem, w pościg za nim ruszyła drogówka. Dopadli go, został aresztowany i przewieziony do komisariatu w Pałacu Mostowskich w Warszawie. Jednak w areszcie będąc sam na sam z oficerem, król złodziei obezwładnił go, przebrał się w jego mundur i... zwyczajnie wyszedł za bramę!

Mógł znów cieszyć się wolnością i szarżowaniem kradzionymi polonezami. I właśnie podczas jednej z takich szarż znów wpadł. Tym razem sytuacja była inna, bo w ucieczce przed drogówką złodziej uderzył w drzewo i stracił przytomność. Milicja teoretycznie mogła mówić wreszcie o sukcesie. Gdy mistrz ucieczek doszedł do siebie, odbyła się jego rozprawa w sądzie. Został skazany na 12 lat więzienia. Karę odbywał w areszcie w Gliwicach, ale i tam zaczął szybko rozmyślać o ucieczce. Podczas jednego ze spacerów wykopał 1,5-metrową dziurę w ziemi i tunelem zwiał na wolność.

Przeczytaj też: Cmentarne hieny ukradły wieńce i kwiaty

I tak 29 razy z rzędu! Przy trzydziestym zatrzymaniu Najmrodzkiego nastąpił przełom. Tym razem milicja zadbała o wszelkie zabezpieczenia. Podczas rozprawy na sali sądowej w 1983 r. pilnowało go kilkudziesięciu milicjantów. Za wszystkie włamania, kradzieże i ucieczki złodziej został skazany na 20 lat więzienia.

Tym razem nie udało mu się uciec. W celi odsiedział jedynie 11 lat, co zawdzięcza Lechowi Wałęsie, który go ułaskawił. Decyzję głowy państwa tłumaczono skuteczną resocjalizacją więźnia i tym, że nie był on groźnym przestępcą, a swoje już i tak odsiedział.

Na wolność wyszedł w 1994 r. i zaczął nowe życie bez kradzieży i włamań. Chciał założyć własny biznes. Ale plany przerwał mu wypadek samochodowy w 1995 r. Jego BMW wpadło w poślizg. Jak się później okazało, samochód był kradziony, a tablice rejestracyjne podrobione. Podobnie było z dowodem osobistym...

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki