- Myślałem, że to jest impreza telewizji publicznej, mówiąc szczerze - tłumaczył w "Dzienniku" Kurski. Poseł jest pewny, nie dotkną go żadne partyjne konsekwencje, ponieważ jego zdaniem bojkot nie dotyczy festiwali i imprez charytatywnych, a jedynie pojawiania się w studiu TVN i udzielania jej wywiadów.
Podczas festiwalu Kurski wesoło machał do kamery. - Machałem do narodu, a nie do TVN. Jestem człowiekiem dialogu i porozumienia i kocham ludzi - powiedział poseł.
Reakcja publiczności na jego pojawienie się nie była jednak zbyt pozytywna. - Nawet gdybym był z PO, to też byłyby gwizdy - mówił. - Ale sporo oklasków było na początku, a nie było ich słychać w telewizji. Wychodziłem pół godziny, bo tyle razy proszono mnie o wspólne zdjęcia. Od połowy koncertu byłem uwielbiany - stwierdził Kurski.
To już wiemy, kto był największą gwiazdą festiwalu w Sopocie.