Co może zdziałać jedna plastikowa nakrętka? Nic, ale kilka ton to już pokaźna kwota. Jadwiga Fidorska z Wrocławia przez lata prowadziła kwiaciarnię w centrum miasta. - Gdy przeszłam na emeryturę, nie chciałam czuć się niepotrzebna - mówi pani Jadzia. Wtedy, dwa lata temu, wymyśliła że pomoże chorym dzieciom.
Ze zbieraniem pieniędzy nie jest łatwo. Trzeba wielu pozwoleń. Dlatego emerytka zaczęła zbierać plastikowe nakrętki. - Za kilogram dostaję złotówkę. Tona to już tysiąc złotych, a więc spore pieniądze - przekonuje kobieta. Co kilka dni pani Jadwiga wsiada na rower i przejeżdża przez centrum miasta. Zagląda do restauracji i sklepów. Zabiera stamtąd nakrętki i rowerem transportuje do swojej piwnicy. Potem robi kurs po okolicznych szkołach i przedszkolach. Tak w ciągu zaledwie miesiąca potrafi zebrać nawet kilka ton plastikowych odpadków.
Dziś do nakrętkowej akcji pani Jadwigi przyłączyły się już setki uczniów i przedszkolaków. Na szkolnych korytarzach pojawiły się specjalne pojemniki, do których dzieci mogą wrzucać nakrętki. Akcja z tygodnia na tydzień nabiera tępa. Pieniądze trafiają na konto bankowe kliniki hematologii dziecięcej.
- Ciągle jednak pozostaje problem przetransportowania ich do skupu, który mieści się aż w Myślenicach koło Krakowa - wzdycha pani Jadzia. To aż trzysta kilometrów od Wrocławia. - Tam po prostu najlepiej mi płacą. Gdzie indziej za kilogram nakrętek dostałabym, ledwie 35 groszy - tłumaczy kobieta.