- Takim najbardziej wiarygodnym probierzem demokracji jest możliwość mówienia rzeczy głupich i niemądrych - mówił Tomasz Nałęcz w programie "Wstajesz i weekend". Prezydencki doradca nawiązuje tym samym do sobotniego marszu organizowanego przez PiS.
- Te głupstwa, które prezes pod Belwederem opowiadał, są właśnie takim ostatecznym znakiem polskiej demokracji - dodał Nałęcz.
Nałęcz wspomina również słowa Kaczyńskiego, który porównywał dzisiejszą Polskę do tej z grudnia 1981 roku. - Gdyby 13 grudnia chciał wyjść i stanąć pod Belwederem, to by na pewno takich rzeczy przeciwko mieszkającemu wtedy w Belwederze Jaruzelskiemu nie opowiadał, bo wyszedł by ZOMOwiec i by go pałą zdzielił po głowie - stwierdził Nałęcz w studiu TVN24.
Ostro krytykowane wystąpienia Jarosława Kaczyńskiego dotyczą fałszowania wyborów, o które prezes PiS oskarża władzę. - Przecież to schizofrenia - podsumowuje Nałęcz. - Piłsudski z kamienia jest cierpliwy, ale gdyby Piłsudski był żywy, to podejrzewam, że użyłby buławy, żeby przepędzić Kaczyńskiego mówiącego rzeczy bzdurne - dodaje.
Zobacz też: Jarosław Kaczyński po marszu PiS: Hańba. Ludzie boją się mówić, że wybory sfałszowano
Jak podkreślał gość programu, Kaczyński z pierwszego od wielu lat zwycięstwa zrobił kolejną porażkę. - Co się musi stać? 120 proc. w wyborach musi PiS zyskać, żeby prezes uznał, że to są uczciwe wybory? - pytał prezydencki doradca.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail