Smaczku wszystkiemu dodaje fakt, że zgodę na protest wydała administracja prezydenta Jacka Karnowskiego, wyrzuconego z PO z powodu zarzutów o korupcję. Zdaniem urzędników, decyzja odmowna byłaby złamaniem prawa do swobodnego wygłaszania poglądów.
Stoczniowcy z Gdańska swoje poglądy będą wygłaszać pod oknami premiera od jutra od godz. 16 do godz. 19 w niedzielę. Na pewno jednak nie będą zakłócać ciszy nocnej. Okrzyki - owszem - będą, ale tylko do godz. 22. W razie naruszeń reagować będzie policja.
Co ciekawe, związkowcy wcale nie będą protestować z powodu zamieszania wokół prywatyzacji stoczni. Stoczniowcy z Gdańska - jak jeszcze tydzień temu tłumaczył wiceszef stoczniowej Solidarności Karol Guzikiewicz - domagają się takiej samej pomocy, jaką specustawa gwarantuje zwalnianym stoczniowcom z Gdyni i Szczecina. A jest o co walczyć, bo specustawa zapewnia od 20 do 60 tys. zł odszkodowania, ofertę szkoleń zawodowych oraz zasiłek na czas przekwalifikowania się i szukania nowej pracy.
- Mamy dla premiera niespodziankę - zdradził Guzikiewicz w TVN24. - Ja dotrzymuję słowa, zobaczymy czy premier dotrzyma słowa i pod jego domem nie będzie oddziałów prewencyjnych policji i agresji - powiedział. Guzikiewicz ma nadzieję, że Donald Tusk wyjdzie do pikietujących pod jego domem stoczniowców i porozmawia z nimi.
Jeśli tylko na ten weekend premier nie ma zaplanowanego towarzyskiego meczu z kolegami-politykami akurat w Warszawie, a nie w Trójmieście...