To Grzegorz Napieralski miał namawiać partyjnych kolegów, by za możliwie najwyższą cenę pozbyć się centralnej siedziby SLD w Warszawie. Politycy lewicy mieli się przenieść do nowoczesnego biurowca w centrum stolicy, a pieniądze ze sprzedaży budynku przy ul. Rozbrat na Powiślu miały być dodatkowym zastrzykiem gotówki dla partii przed kampanią wyborczą.
Jak informuje "Gazeta Wyborcza" tuż przed kampanią SLD podpisało umowę z deweloperską spółką Radius Projekt. Za działkę i siedzibę (nieco ponad 3,7 tys. m kw.) firma zapłaciła 35 mln zł.
Szumnie zapowiadana wyprowadzka z Rozbratu w praktyce jeszcze nie nastąpiła, bo działacze lewicy wciąż wynajmują od dewelopera 11 pokoi. Co się stało z milionami?
Jerzy Budzyn, wiceszef warszawskiego SLD i lider partii w Śródmieściu nie ma wątpliowości, że to Napieralski doprowadził partię na skraj upadku. Pieniądze z transakcji miały znacząco zasilić kampanijne konta. Najwięcej mieli dostać działacze SLD w stolicy, bu tu kampania była najdroższa. Na konto stołecznej lewicy wpłynęło jednak tylk 45 tys. zł. A co z resztą?
Budzyn zapowiada rozliczenie Napieralskiego z kampanii i wydanych pieniędzy. - Poszukujemy pieniędzy ze sprzedaży Rozbrat. I przestrzegam: nie spoczniemy- ostrzega szefa Sojuszu.