Sytuacja na lewicy jest napięta, bo nastroje posłów po wyborach do europarlamentu nie są najlepsze. 12 procent poparcia nikogo nie zachwyciło, ale w porównaniu do wyników sprzed roku to i tak postęp. Sukcesu jednak nie odtrąbiono, a to oznacza, że musi się znaleźć winny. Okazją do wskazania kozła ofiarnego staną się więc wybory nowego szefa klubu.
Już wiadomo, że walka będzie ostra, bo potencjalnych następców Wojciecha Olejniczaka (dostał się do Parlamentu Europejskiego) jest kilku i wszyscy stali się w naturalny sposób przeciwnikami Grzegorza Napieralskiego, który chętnie skupiłby całą władzę w swoich rękach. Na drodze stoją jednak Ryszard Kalisz i Jerzy Szmajdziński, którzy już zapowiedzieli, że będą optować za podziałem stanowisk.
Pytanie teraz, kto jeszcze sprzeciwi się Napieralskiemu, a chętnych może być dużo. Kontrkandydata obecnego szefa SLD - kimkolwiek by on nie był - poprze zapewne cała "stara gwardia" Sojuszu. Głównie dlatego, że ich przedstawicielem w odmłodzonych władzach był Olejniczak, a ten publicznie przyznał, że nie widzi Napieralskiego na fotelu szefa klubu. W tej sytuacji może się okazać, że lojalna pozostanie jedynie część posłów skupionych wokół Jolanty Szymanek-Deresz, a to wróży Napieralskiemu niechybną klęskę.
Porażka ta może być tym bardziej dotkliwa, bo będzie jasnym sygnałem, że prędzej czy później nastąpi również atak na stanowisko szefa SLD. Tu największe szansę na odbicie posady z rąk Grzegorza Napieralskiego miałby Jerzy Szmajdziński.
Napieralski przełknie gorzką pigułkę?
2009-06-17
15:28
Przed posłami lewicy trudny sprawdzian. W środę ma zapaść decyzja, kto zastąpi Wojciecha Olejniczaka na miejscu szefa klubu parlamentarnego. To będzie nie tylko walka o stołek, ale i test lojalności wobec Grzegorza Napieralskiego.