Przez cały zeszły tydzień najważniejsi politycy lewicy pielgrzymowali do biura Kwaśniewskiego w al. Przyjaciół w Warszawie. Powód jest prosty - każdy zastanawia się, co robić po wyborczej klęsce. Liczą na poradę i wsparcie byłego prezydenta. Nic dziwnego, że po pomoc zgłosił się również Napieralski - ciągle jeszcze szef SLD.
Byłemu prezydentowi przywiózł nie lada prezent - oprawioną w skórę kopię Konstytucji 3 maja. Ale - jak słyszymy - elegancki podarek nie pomógł. Kwaśniewski nie widzi dla Napieralskiego miejsca w SLD, a na jego następcę lansuje Ryszarda Kalisza (54 l.).
Napieralski ma jednak jeszcze jednego asa w rękawie - Leszka Millera, który dzięki niemu wrócił do Sejmu. Jak się dowiadujemy, obaj politycy zawarli ze sobą pakt - w SLD nazywa się coś takiego "spółdzielnią".
Pakt Napieralskiego z Millerem
Miller z pomocą Napieralskiego i lojalnych mu posłów będzie walczył o fotel szefa klubu SLD. Jeśli mu się uda, roztoczy nad Napieralskim i jego ludźmi parasol ochronny i nie pozwoli zepchnąć ich do politycznego niebytu ekipie Kalisza.
W SLD mówią o tym planie albo z nadzieją, albo z trwogą w głosie. I jedni, i drudzy wiedzą, że Miller z pozycji szefa klubu byłby silnym graczem w walce o przywództwo w SLD.