Wojciech Olejniczak (36 l.) - główny partyjny rywal Napieralskiego - na łamach "Gazety Wyborczej" ogłosił, że będzie głosował na Komorowskiego. Nieco ostrożniej, ale w ten sam ton uderzył też jeden z jego najważniejszych sojuszników w Sejmie - Ryszard Kalisz (53 l.). W wywiadzie dla jednego z portali jasno jednak dał do zrozumienia, że swój głos do wyborczej urny wrzuci i na pewno nie będzie to głos na Kaczyńskiego.
Te wypowiedzi musiały ostro wkurzyć szefa Sojuszu. - To woda na młyn PO, która stara się teraz umniejszyć rolę Napieralskiego i pokazać, że nie muszą liczyć się z jego zdaniem, bo wyborcy lewicy i tak poprą Komorowskiego - mówi nam jeden z polityków SLD.
Już teraz słychać głosy, że Olejniczak i Kalisz będą po wyborach "do odstrzału". Ten pierwszy ma być kandydatem SLD na prezydenta Warszawy. Ponoć ma usłyszeć, że może startować, ale pod warunkiem, że zrzeknie się mandatu w Europarlamencie. Na co raczej nie pójdzie, bo w razie niemal pewnej przegranej wypadłby z polityki. Kalisz zaś ma marne szanse, aby przed następnymi wyborami do Sejmu dostać od Napieralskiego dobre miejsce na liście wyborczej.
Na razie jednak Napieralski ostrożnie komentuje zachowanie obu polityków. - Rozumiem i szanuję, że każdy może mieć własne zdanie. Ale żałuję, że koledzy nie chcą mi dać więcej czasu na rozmowy z wyborcami. Szkoda też, że mówią o tym w mediach, a nie na naszych spotkaniach - powiedział nam Napieralski.