Tajemniczą śmierć Magdaleny Żuk, młodej Polki w Egipcie, badał Krzysztof Rutkowski i jego partnerka Maja Plich. W rozmowie z Newseria Lifestyle narzeczona Rutkowskiego opowiedziała o tym, jak zdecydowała się ruszyć do Egiptu, by wyjaśnić sprawę Magdaleny Żuk. - Dużo nas kosztowała ta sprawa. Pojechałam do Egiptu, ryzykowałam swoje życie, bo nie wiedziałam, co mnie tam spotka. Pojechałam jako matka, jako rodaczka, dowiedzieć się, co się naprawdę stało. Bo podejrzenia były różne. Przyznała, że partner nie chciał jej puścić do Egiptu, bał się, że coś złego jej się stanie. Doszło nawet do tego, że rodzina Mai obraziła się na Rutkowskiego, myśląc, że to on wysyła ukochaną w nieznane i niebezpieczne miejsce: - Uznali, że wysłałem Maję na pewną śmierć.
Czytaj: Nietypowa propozycja Magdaleny Żuk. Jej siostra zdradza szczegóły
Okno i pokój, w którym ostatnie swoje chwile spędziła śp. Magda To był długi i bardzo intensywny dzień. Kilka bardzo ważnych spotkań, między innymi z przedstawicielami hotelu, w którym przebywa Magda jak również z przedstawicielami biura podróży. Posiadamy już na tą chwile ogromną wiedzę i zdobyliśmy mocne materiały . Ja i agenci Biura Rutkowski jesteśmy zmęczeni, ale zadowoleni z efektu naszej pracy. W godzinach popołudniowych dotarliśmy do szpitala, w którym doszło do tragicznych zdarzeń. Rozmawialiśmy z lekarzem oraz pielęgniarką, którzy opowiadali nam o ostatnich godzinach życia Magdy Żuk oraz jej zachowaniu. Niestety na tą chwile nie mogę Wam zdradzić szczegółów zdobytych przeze mnie i agentów informacji. W dniu jutrzejszym odbędzie się konferencja prasowa z udziałem właściciela Biura Rutkowski. Podczas konferencji Krzysztof Rutkowski przekaże Państwu zdobyte materiały agentów. Konferencja odbędzie się w dniu jutrzejszym we Wrocławiu hotel Sotifel godz.14.00. Dobrej nocy Wam życzę, bo przede mną jeszcze dużo pracy ️♀️
Post udostępniony przez Maja Plich (@majaplich) 10 Maj, 2017 o 4:35 PDT
Okazuje się, że myśl o śmierci nie była obca narzeczonej Rutkowskiego: - Też to jest przykre, bo pojechałam z myślą, że nie wrócę, no z taką myślą jechałam - wyjaśniła kobieta. Do tego przyznała, że jadąc do Egiptu czuła się jak żołnierz ruszający na wojnę: - Uznałam, że nawet jeśli tak jak żołnierz na wojnę, że jeśli nie wrócę, to może uchronię inne kobiety przed tragedią. Przez trzy dni na żaden posiłek nie zdążyłam w hotelu. Byliśmy z agentami głodni, zmęczeni - powiedziała Plich.