Wczoraj biało-czerwoni dominowali od początku meczu. Pierwszą połowę znakomicie rozpoczął Bartłomiej Jaszka, a zakończył Karol Bielecki (28 l.), który w dwóch ostatnich minutach rzucił trzy bramki. I do przerwy prowadziliśmy 12:8.
- A gdyby nie Johannes Bitter w bramce Niemców, to byłoby wyżej - ocenia trener Bogdan Wenta (49 l.).
Ale i te cztery gole przewagi wystarczyły.
- Końcówka pierwszej połowy przetrąciła nam kręgosłup - przyznał po meczu najskuteczniejszy wśród naszych rywali, Lars Kaufmann (28 l.).
Po przerwie Niemcy próbowali jeszcze nawiązać walkę, raz nawet zbliżyli się na dwa gole i zrobiło się nerwowo. - Zawsze są nerwy, gdy gramy z Niemcami. To dla nas szczególne spotkania. Ale najważniejsze, że wygraliśmy. Wydaje mi się, że teraz kolejne mecze będą łatwiejsze - mówi Karol Bielecki, który zdobył najwięcej bramek dla Polski.
- Karol zagrał bardzo dobrze, ale Jaszka z Rosińskim też, świetna była defensywa ze Szmalem na czele - wylicza trener Wenta. - No i... kibice. Wielkie dzięki dla nich. Jak ich usłyszeliśmy i zobaczyliśmy wielki transparent z napisem "Grunwald", to mocno nam to pomogło - cieszy się selekcjoner.
Czasu na świętowanie nie będzie jednak dużo. Już dziś o 20.30 gramy ze Szwedami. Wygrana da nam znakomitą pozycję startową w drugiej fazie turnieju, a marzenie o medalu powolutku zacznie się urzeczywistniać.
Tylko, czy Polacy zdążą zregenerować siły po bitwie z Niemcami?
- Jak to czy zdążą? - dziwi się Bogdan Wenta. - To jest piłka ręczna, ten sport uprawiają twardzi ludzie. Na Szwedów będziemy gotowi - zapewnia.
W drugim meczu naszej grupy C broniący tytułu Szwedzi ponieśli sensacyjną porażkę ze Słowenią 25:26. Następna sensacja zdarzyła się w grupie D: mistrzowie świata i olimpiady, Francuzi ledwo dogonili remis 29:29 z Węgrami.