Para kochanków kilka dni temu zameldowała się w hotelu Świteź w Łucku na Ukrainie. Za pobyt zapłacili z góry, prosili, żeby im nie przeszkadzać. Gdy po trzech dniach nie dawali znaku życia, pokojówka weszła do pokoju i osłupiała. Kochankowie leżeli martwi na łóżku. Zginęli od ran postrzałowych. Ratko V. w dłoni trzymał pistolet... Ukraińscy śledczy wstępnie zakładają, że mężczyzna zabił nastolatkę, a potem strzelił do siebie. Jak doszło do tragedii?
Poznali się ponad rok temu w barze prowadzonym przez Ratko. Pracowała tam siostra Oliwii. 68-letni Serb, który na stałe przeniósł się do Polski, finansowo radził sobie świetnie. I to właśnie pieniędzmi omamił 16-letnią dziewczynę z biednego domu. - Nie podobało nam się, że przychodził do córki, ale ona nagle zaczęła wyjeżdżać na zagraniczne wycieczki, dostała w prezencie samochód, obiecywał jej mieszkanie - opowiada zapłakana pani Krystyna.
Dziewczyna zachłysnęła się dobrobytem. - Zmieniła się, była opryskliwa. Nie słuchała nas. Przede wszystkim podobały jej się wyjazdy na zakupy. Te ciuchy ją zgubiły. Wracała obładowana siatkami - wspomina mama.
Ostatnio jednak 16-latka chyba zrozumiała, że z tego związku nic nie będzie. - Znalazła sobie nowego chłopaka, poza tym bała się tego Serba, mówiła, że nosi przy sobie broń - mówi pani Krystyna. Ten wspólny wyjazd miał być ostatni. - Prosił Oliwię, żeby z nim jechała do Serbii, bo jest po dwóch zawałach i musi załatwić sobie w ojczyźnie rentę - dodaje kobieta.
Dlaczego znaleźli się na Ukrainie? Wiadomo, że także tam Ratko V. prowadził interesy. - Mówił, że ją kocha, że nie wyobraża sobie życia bez niej. Tylko dlaczego to życie zabrał też mojej Oliwii? - łka pani Krystyna.