Motocykle były prawdziwą pasją Eugeniusza Rybickiego. W ubiegłym roku kupił wymarzony motor Yamaha, którym mógł pędzić nawet 300 km/h! Choć był doświadczonym motocyklistą, to przecenił swoje umiejętności.
Wieczorem wracał od kolegi. Pędził, chciał być jak najwcześniej w domu, bo w lany poniedziałek rano miał trzymać do chrztu dziecko swojego brata. Nagle na łuku szosy stracił panowanie nad potężną, ryczącą maszyną. Jak pocisk wyleciał z drogi, a jego motor z olbrzymią siłą wbił się w przydrożne drzewo. - Położyłam się spać, zanim wrócił - opowiada zrozpaczona żona ofiary wypadku, Teresa (36 l.). - Wstałam rano, a jego nie było, więc pojechałam go szukać.
Kobieta znalazła ciało męża 2 kilometry od domu! Na pomoc było za późno. Mężczyzna osierocił trzech synów: Darka (16 l.), Roberta (17 l.) oraz wymagającego szczególnej troski niewidomego Karolka (12 l.).