Dlatego z całego serca polecam kandydaturę niezależnego naukowca z Torunia, który od lat udowadnia, że w zarządzaniu finansami można dokonywać cudów. Choć swoją działalność oparł na najbiedniejszej grupie Polaków - emerytach, potrafił stworzyć z ich skromnych datków prawdziwe imperium.
Zwinności i elastyczności w biznesie mogą mu pozazdrościć młode rekiny warszawskiej giełdy. Pieniądze go po prostu kochają. Nieważne, czy są to cegiełki na ratowanie upadającej stoczni, zyski ze sprzedaży różańca o zapachu Ojca Pio, studenckie czesne, opłaty za dekodery tv satelitarnej, darowizny przeciwników Unii Europejskiej czy dopłaty od Unii Europejskiej (w ostatniej chwili zatrzymane przez wrogów). Teraz okazuje się, że dzięki przyjaźnie nastawionym urzędnikom kasę mógł robić nawet na poszukiwaniu wód termalnych (czytaj str. 4).
Jeszcze nie wiecie Państwo, kto to? To ojciec dyrektor Tadeusz Rydzyk. Jeśli Donaldowi Tuskowi naprawdę zależy na cudzie, powinien się zwrócić do niego.