Nasz tatuś zginął w morzu ognia! Marcin Kasprzyk był w centrum wybuchu gazu

2013-11-19 6:00

Kiedy rozpętało się piekło, Marcin Kasprzyk (+34 l.) pracował w swojej koparce. Nie miał szans na ucieczkę. W mgnieniu oka pochłonęło go morze płomieni. - Nic z niego nie zostało - rozpacza żona zabitego Angelika Kasprzyk (26 l.). Kobieta została sama z trójką dzieci.

Kacper (7 l.), Dawid (5 l.) i Julcia (3 l.) ciągle myślą, że tatuś wróci. Jak zwykle po pracy pogra z chłopcami w piłkę, potem poukłada z córeczką klocki... Nie rozumieją, że odszedł na zawsze. - Powiedziałam im, że tata nie żyje. Ale do nich to nie dociera - mówi zapłakana wdowa.

Z mężem rozmawiała kilka godzin przed tragedią... - On tak kochał swoją pracę. Świata poza nią nie widział. Cieszył się, że pracuje na tak ważnej budowie - mówi pani Angelika.

Zobacz: Wstrząsające zdjęcia po wybuchu w Jankowie Przygodzkim

Do tragicznego w skutkach wybuchu doszło na budowie gazociągu w Jankowie Przygodzkim. Gaz wydobywający się z rozszczelnionych rur zapalił się i zniszczył kilka domów. W pożarze zginęło dwóch robotników. Jednym z nich był właśnie Marcin Kasprzyk.

Ojciec pana Marcina, Julian Kasprzyk (59 l.), dobrze wiedział, jak trudny jest zawód syna. - Ja sam pracowałem na koparce - mówi i ukradkiem ociera z policzka łzy. Przyznaje, że Marcin czasami mówił, że na budowie bywa niebezpiecznie, bo pracują przy gazie. Ale zachowują maksimum bezpieczeństwa.

Tym razem coś poszło nie tak... Marcin Kasprzyk znalazł się w samym centrum pożaru. W samym środku piekła. Wciąż trwa prokuratorskie śledztwo sprawdzające, co doprowadziło do tak ogromnego pożaru, który pochłonął okoliczne domy.

Przeczytaj: Poszkodowani w wybuchu w Jankowie Przygodzkim potrzebują pomocy

- Z dokonanych dotychczas ustaleń wynika, że w czasie wykonywanych na terenie Jankowa Przygodzkiego robót związanych z budową gazociągu doszło do rozszczelnienia biegnącego równolegle gazociągu użytkowanego od 1977 r., co doprowadziło do "pożaru strumieniowego" wydobywającego się pod wysokim ciśnieniem gazu - informuje Janusz Walczak z Prokuratury Okręgowej w Ostrowie Wielkopolskim.

Pożar pochłonął aż 9 domów. - Ale domy można odbudować, a męża nikt mi nie zwróci - mówi zapłakana pani Angelika.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Nasi Partnerzy polecają