Rodzina Poteralskich od jakiegoś czasu nie spłacała regularnie zaciągniętej pożyczki, z której pozostało jeszcze ok. 30 tys. zł. Za finanse w domu odpowiedzialna była Anna, tylko ona znała prawdę o zaległościach. Zataiła ją przed mężem i sama próbowała poradzić sobie z problemem.
Nie wytrzymała psychicznie. Kobieta wiedziała, że windykator zapuka do ich drzwi i zajmie jedyne cenne przedmioty - maszyny rolnicze, bez których gospodarstwo całkiem upadnie. W przeddzień poczekała, aż wszyscy zasną, i w desperacji uciekła z domu. Rano pan Mirosław (56 l.) i starsze dzieci przeszukali całe obejście. Bez rezultatu. Wtedy zgłosili na policji zaginięcie. Ruszyły poszukiwania.
Patrz też: Chciał się zabić, bo rozbił samochód ojcu. Szukało go 100 osób!
Z innymi ochotnikami na akcję pojechał Adam Górski (42 l.) z Lekowa. To on wypatrzył w stawie kobietę ledwie utrzymującą się na powierzchni. 15 metrów od brzegu trzymała się wystającego z wody kołka. Gdy do niej zawołał, spanikowała. Poszła na dno. - Rzuciłem się do wody - opisuje pan Adam. - Było przeraźliwie zimno. Zanurkowałem i wydobyłem tę kobietę - dodaje.
Pani Anna była bardzo wyziębiona i osłabiona. Trafiła do szpitala, a później na obserwację psychiatryczną. - Nie wiem, jak dziękować ratownikom za życie mojej Ani. Nigdy już nie pozwolę, by nasze problemy dźwigała sama - mówi Mirosław Poteralski. - Tęsknimy za mamą. Chcemy, żeby wróciła - dodają dzieci.
W sprawę zadłużenia rodziny zaangażował się bezpłatnie Wojciech Jankowski, radca prawny z Białogardu. - Wszystko jest na dobrej drodze. Mam nadzieję, że uda mi się doprowadzić do ugody z bankiem - mówi.