Krzysztof C. ma żonę, dorosłe dzieci. W szkole w okolicach Białogardu (woj. zachodniopomorskie) uczy m.in. informatyki. Może nigdy nie wydałoby się, że z gimnazjalistkami łączy go coś więcej niż lekcje i klasówki, gdyby nie zostawił w otwartej pracowni komputerowej swojego laptopa. Kilku uczniów weszło do sali, poszperali w komputerze i na koncie nauczyciela na portalu społecznościowym znaleźli roznegliżowane zdjęcia dziewczyn. Wśród nich była 15-letnia siostra jednego z ciekawskich. Chłopak powiadomił rodziców, oni przepytali córkę. Miała powiedzieć, że to nauczyciel kazał jej zrobić fotki. Co więcej, miał wykorzystywać ją seksualnie. O sprawie dowiedziały się dyrekcja szkoły i policja. Wtedy zgłosiła się jeszcze jedna poszkodowana uczennica.
Czy Krzysztof C. zastraszył uczennice, a może je zdominował? Tak czy inaczej gimnazjalistki mu się poddały i seksualnie oddały. Trwało to prawie 1,5 roku. Gdy sprawa się wydała, nauczyciel trafił do szpitala na oddział intensywnej terapii, ale lekarze postawili go na nogi. Kiedy tylko opuścił szpital, zatrzymała go policja.
- Podejrzany usłyszał zarzuty doprowadzenia do poddania się innej czynności seksualnej przez małoletnie poniżej 15. roku życia przy wykorzystaniu zależności uczeń - nauczyciel - informuje Joanna Brzezińska, prokurator rejonowy w Białogardzie.
- Jesteśmy w szoku. Ten nauczyciel pracuje już wiele lat. Na jego zachowanie nigdy nie było skarg - mówi Grażyna Mazur, dyrektorka szkoły.
W czwartek Krzysztof C. został aresztowany tymczasowo na trzy miesiące. Grozi mu do 12 lat więzienia.
Zobacz też: Matka patrzyła, jak konkubent gwałci jej 8-letnią córkę