Nawałnica przyszła nagle. Dochodziła godz. 17, gdy ciemne chmury zasłoniły słońce. Z nieba posypały się wielkie gradowe kule.
- Do tej pory cała się trzęsę ze strachu. Schowałam się w domu, ale ten grad był tak wielki, że mógł całkiem przebić dach i strop - mówi ze łzami w oczach Sabina Król.
Mały Damian Skura najchętniej cały czas trzymałby swoją mamę za rękę. Chwile grozy zapadły mu głęboko w pamięć. - Aż strach pomyśleć, co stałoby się z nami, gdybyśmy nie zdążyli schować się do domu. Te gradowe kule roztrzaskałyby nam głowy w drzazgi - mówi Iwona Skura (31 l.), mama Damiana.
Pan Ryszard Koperski (60 l.) pokazuje dach budynku, w którym mieszka. Strażacy zdążyli go już przykryć plandeką, ale jeszcze chwilę wcześniej straszył dziesiątkami dziur. - Najbardziej obawiamy się kolejnej burzy. Teraz to nam potopi mieszkania - mówi przerażony mężczyzna.
Na ulicach Bisztynka nikogo nie dziwi widok samochodów, które wyglądają, jakby przejechały przez linię frontu. Powybijane szyby, powgniatana karoseria. Takich pojazdów jest kilkaset. Dachy zostały uszkodzone w ponad 300 budynkach mieszkalnych.
Bisztynek nie jest jedynym miastem w regionie, które zostało poszkodowane. W okolicach Kętrzyna zniszczonych zostało kilkadziesiąt hektarów rzepaku oraz zbóż. W wielu miastach strażacy nadal usuwają szkody. Skutki burz są widoczne także na Podlasiu i Śląsku.