I nie tylko jemu. Szef MSZ był gościem radia TOK FM, gdzie rozmawiał z Jackiem Żakowskim. To dziennikarz pierwszy zaczął ciąg przejęzyczeń. - Po zamachu wydawało się, że będziemy mieli, mówiąc językiem obamowskim, reset w stosunkach polsko-rosyjskich. Że na tej tragedii, na tym wspólnym przeżyciu będzie można budować jakieś pozytywne odruchy - mówił do Sikorskiego Żakowski.
Po czym minister "popłynął" tym samym nurtem. - Władze rosyjskie po zamachu były autentycznie wstrząśnięte.... - zapewniał.
Trudno uwierzyć jednak, że szef MSZ zaczął nagle wierzyć, że katastrofa smoleńska nie była tragicznym wypadkiem lotniczym. Wielokrotnie krytykował przecież polityków, którzy uznają hipotezę o zamachu za wiarygodną.
Gospodarz programu za swoją gafę na antenie juz przeprosił. Jacek Żakowski wyjaśnił, że doszło do zwykłego przejęzyczenia, bo chodziło mu o "katastrofę" a nie zamach.
NAWET minister SIKORSKI mówi o ZAMACHU. Zwykła gafa?
Słowo "zamach" odmieniane jest ostatnio przez wszystkie przypadki. Ale głównie z prawej strony sceny politycznej. Po tym polityku nikt tego na pewno się nie spodziewał. Wygląda na to, że i Radosławowi Sikorskiemu udzielił się klimat wywołany doniesieniami o śladach trotylu na Tupolewie.