Szpital w Blachowni od trzech lat jest w prywatnych rękach i jak się okazuje, nie jest to najlepsze rozwiązanie dla mieszkańców powiatu częstochowskiego. W "SE" opisaliśmy wczoraj, że pacjenci tego szpitala po prostu głodują. Rano dostają skąpe śniadanie, w południe talerz cienkiej zupy. I to wszystko. Jeśli ktoś jest głodny, może sobie dokupić drugie danie i kolację. A jeśli ktoś nie ma pieniędzy i rodziny, która doniesie jedzenie? Głoduje.
Tymczasem wszyscy święci się oburzają, że tak być nie powinno. Dla Ministerstwa Zdrowia sprawa jest prosta: w ramach umowy z NFZ szpital jest zobowiązany zapewnić pacjentowi wyżywienie i zakwaterowanie. - Szpitale nie mają żadnych podstaw prawnych do pobierania od pacjentów opłat za posiłki - uważa także Krystyna Kozłowska (54 l.), rzecznik praw pacjenta. Apeluje do pacjentów, by w razie potrzeby dzwonili na infolinię do biura rzecznika.
Również urzędnicy śląskiego NFZ mówią, że przymuszanie pacjenta do płacenia za wyżywienie jest bezprawiem. Co więcej, twierdzą, że mogą nałożyć na szpital karę w wysokości 3 proc. umowy z NFZ. W przypadku Blachowni kara wyniosłaby ok. 40 tys. zł. Śląski NFZ zna sprawę chociażby z gazet. Wie, że były też interwencje ze strony starostwa częstochowskiego. Szokujące jest to, że... mimo tej wiedzy urzędnicy NFZ czekają... na pisemne skargi chorych, a tymczasem pacjenci głodują.
Mimo prób, nie udało się nam skontaktować z właścicielem szpitala.