Marcinek z Bojszowych koło Pszczyny choruje na malformację kapilarną. - To choroba naczyń krwionośnych, którą można powstrzymać jedynie skomplikowanym zabiegiem laserowym - tłumaczy mama chłopca Agnieszka Śliwa (35 l.).
Pani Agnieszce udało się dotrzeć do kliniki w Anglii, gdzie takie zabiegi są wykonywane. Musiała jednak stoczyć bój z NFZ, żeby zgodzono się na refinansowanie leczenia jej synka. - Stanęło na tym, że zapłacono jedynie za 8 zabiegów - tłumaczy mama Marcinka.
Zobacz też: Skandal! Zabrali nam mieszkanie za pożyczkę!
Laserowych operacji potrzebnych jest w sumie 12. Koszt jednej to ponad 10 tys. zł. Na zabiegi Marcin musi jeździć co trzy miesiące.
- Pozostały cztery wyjazdy, ale to ponad nasze możliwości. Pracuję w szkole, mąż w zakładzie produkcyjnym. Nie stać nas na taki wydatek - mówi załamana kobieta.
Rodzice nie rozumieją, dlaczego NFZ nie chciał od początku sfinansować całego leczenia. - To nielogiczne. Tłumaczono nam, że w Polsce też jest już taki laser. To prawda, ale na jeden zabieg trzeba czekać blisko 2 lata! A nasze dziecko w ciągu następnego roku musi mieć cztery takie zabiegi. W przeciwnym razie cały dotychczasowy trud weźmie w łeb! - wyjaśnia ojciec Marcinka Sławomir Śliwa (40 l.).
Z korespondencji rodziców z NFZ wynika, że lekarze, którzy decydowali o losach Marcinka, nie byli przekonani co do skuteczności terapii laserowej. Obecny stan dziecka pokazuje jednak, że poprawa jest wyraźna i leczenie ma sens.
- Dopóki Polska nie przyjmie dyrektywy Unii Europejskiej o możliwości leczenia pacjentów za granicą, refinansujemy tylko te zabiegi, których w Polsce nie da się wykonać - mówi Andrzej Truszyński, rzecznik NFZ.