Premier oraz odpowiedzialni za starania o wyrwanie Polaka z rąk terrorystów minister Radosław Sikorski (46 l.) i sekretarz kolegium ds. służb specjalnych Jacek Cichocki (38 l.) przekonywali, że zrobiono wszystko, aby uratować Piotra Stańczaka. Szef MSZ przyznał, że od początku szanse na szczęśliwe zakończenie sprawy porwanego inżyniera były niewielkie. Teraz ten sam zespół, który nie pomógł uratować Piotra, ma doprowadzić do ujęcia jego zabójców. Szef MSZ przyznaje, że szanse na to, aby zbrodniarzy szybko dosięgła sprawiedliwość, są nikłe.
Jacek Cichocki potwierdził, że tożsamość tych zwyrodnialców jest znana naszemu wywiadowi od dawna. Także region, w którym przetrzymywano Polaka, był znany. Wywiad amerykański udzielił pomocy technicznej. Dlaczego więc nie uratowano polskiego inżyniera? - Mieliśmy do czynienia z ludźmi, którzy są uosobieniem zła - tłumaczył Radosław Sikorski. Według niego, nawet podwładni głównego zabójcy nie chcieli popełnić tej zbrodni. Do zabójstwa doszło wtedy, gdy armia pakistańska zaatakowała talibów w rejonie, w którym więziono Polaka.