Nie będzie już "głupich wywiadów" o prezydencie

2009-07-28 12:00

Zmiana na stanowisku szefa prezydenckiej kancelarii, choć spodziewana, i tak odbiła się głośnym echem. Głównie dlatego, że wyścig o fotel po Piotrze Kownackim wygrał nie faworyt Aleksander Szczygło, a wieloletni współpracownik Lech Kaczyńskiego Władysław Stasiak. Powoli dowiadujemy się dlaczego.

Wczorajsza nominacja Stasiaka odbyła się w bardzo sympatycznej atmosferze. Brakowało tylko jednej osoby: Piotra Kownackiego. Były już szef prezydenckiej kancelarii nie pojawił się, aby odebrać odwołanie ze stanowiska.

Do końca spekulowano, że Kownackiego zastąpi szef BBN Aleksander Szczygło. Ma zresztą już doświadczenie na tym stanowisku, kierował kancelarią przez kilka miesięcy zanim został ministrem obrony narodowej. Dlaczego Lech Kaczyński zdecydował inaczej?

- Szczygło byłby świetny, ale wtedy pojawiłoby się pytanie, kto za niego na szefa BBN. Powrót Stasiaka? Prezydent nie lubi przestawiać zbyt wielu klocków jednocześnie - mówi "Dziennikowi" bliski współpracownik prezydenta. Poza tym - jak dodaje - Lech Kaczyński decydując się na Stasiaka na pewno nie musiał sięgać po argumenty "to dla Polski", "bo Władek nie odmówiłby prezydentowi".

Stasiak współpracuje z Lechem Kaczyńskim od 1993, gdy trafił do kierowanego przez obecnego prezydenta NIK-u. Potem razem z nim przeszedł do warszawskiego ratusza, a następnie na Krakowskie Przedmiescie do Pałacu Prezydenckiego. Jego zaletą jest lojalność i... milczenie. - Żadnego głupiego wywiadu o prezydencie na pewno nie udzieli - mówi rozmówca "Dziennika".

 

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki